Dzień 4 - Góry Kaczawskie
I na tej z wielu dróg
Po co ci para nóg?
I tak dotrzesz na pewno do końca.
Kazdy kto choć raz był na diecie wie czym jest cheat day. Taki dzień jest potrzebny w każdej diecie. I w mojej wyprawie też ma swoje miejsce. Właśnie dziś.
Mój cheat polegał na tym że ponad 20km szedłem bez dużego plecaka. Dzisiejsza trasa przebiegała pętla Janowice - Skopiec - Janowice i dopiero później, z plecakiem do Marciszowa. Dla pleców ulga. Dystans też bez szału. Ale niestety wcale nie było łatwo. Wprost przeciwnie. Był to najtrudniejszy dzień.
Plecaki zostawiamy w knajpie Mamarosa. Polecam że względu na przemiłych właścicieli. Ale o tym kiedy indziej.
Do Radomierza idziemy asfaltem, następnie do Komarna szlakiem niebieskim, który też wiedzie asfaltem. Wchodzimy do wsi (miasteczka?) po prowiant i żółtym na Skopiec. Przy okazji zaliczamy też Baraniec bo jest blisko. Schodzimy niebieskim do Komarna i to jedyna urokliwa cześć trasy. Powrót do Janowic tą samą drogą. Tuż przed Marciszowem łapiemy nocleg na łące nad samą rzeką Bóbr, w której myliśmy się wczoraj. Dziś oczywiście też się myjemy😉.
Dlaczego ten dzień był trudny?
Te liczby nie robią wrażenia, zwłaszcza po ostatnich wyczynach, uwzględniając, że 2/3 tej trasy było bez plecaka. Ale pojawił się duży problem:
Tak wyglądał mniej zmasakrowany z moich małych palców od stopy, tego drugiego nie pokaże ze względu na drastyczność scen😂. Każdy z 30 000 ostatnich kroków sprawiał duży ból. Ponad godzinę dzisiejszego wieczoru poświęciłem na pielęgnację tych miejsc. Przykleiłem też specjalne plastry. Rozważam jutro dzień przerwy w wędrówce. Zobaczymy jaki będzie efekt.
Jeszcze się nie poddajemy!!!
Dodaj komentarz