Ja, czyli kto?
Przede mną 10 lat niepewnych,
gdy każdy świt mężczyznę miażdży,
od wewnątrz pośpiech szarpie gniewny,
a z nieba mu znikają gwiazdy.
Który to przetrwa, ten dożyje,
zaszczytu, że sędziwie zgnije.
Sporo już o mnie wiecie. Tym wpisem chciałbym pokazać jeszcze kawałek siebie. Nie wiem czy to w ogóle interesujące. W razie czego można zaczekać na następny opis wędrówki a te głupoty sobie darować 😂.
Jak już wspomniałem całe życie toczę walkę. I lubię mieć doprecyzowanie wszystko w głowie. Dlatego naturalną rzeczą było na pewnym etapie zadać sobie pytanie "po co ta walka?". Odpowiedź zdziwiła nawet mnie.
Życie jest banalne. Rodzisz się w określonych okolicznościach kulturowych, w określonym czasie i miejscu. Analizując te aspekty przebieg Twojego życia jest w miarę przewidywalny. Oczywiście nie mówię tu o sytuacjach wyjątkowo przykrych (ciężkich wrodzonych chorób, wypadków powodujących poważne kalectwo itp.), które oczywiście mogą się zdarzyć i się zdarzają. Tu nie będę się wymądrzał bo, na szczęście, nie mam żadnego doświadczenia w tych sprawach.
No więc rodzisz się i z góry wiadomo, że niedługo pójdziesz do przedszkola, później do szkoły. Jako nastolatek będziesz się buntował przeciwko porządkowi świata, co wyrazisz bardziej lub mniej idiotyczne. Następnie podejmiesz jakąś pracę (oczywiście nie bez znaczenia jest jaką, tu życie faktycznie może różnicować, ale czy aż tak bardzo?). Popracujesz 30-40 lat w międzyczasie biorąc ślub. Około 40-dopadnie Cię 'kryzys wieku średniego', itd, itp, itd.
Od zawsze wydawało mi się to takie banalne. Miałem bardzo silną potrzebę podkreślenia swojej indywidualności (wyjątkowości 😂). Właśnie ta potrzeba stanowi motor większości moich działań 'pozazawodowych'.
Drugim motorem - jak u każdego prawdziwego faceta - są kobiety. W ogóle myślę, że to kobiety trzymają naszą cywilizację w kupie. Gdyby nie one, już dawno zginęlibyśmy zasypani stertą kartonów po pizzy, butelek po Coli i pilotów od telewizora, dekodera i konsoli (pzdr. Michał😜).
Wracając do 'odmiennosci'. Wiele pracy włożyłem aby to osiągnąć. I co? Absolutnie nic. Jestem zupełnie zwyczajnym człowiekiem, z normalnymi przeżyciami i planami. Ale nadal z tym walczę. Jestem jak Don Kichot. Czy to głupota? Być może. Ale od czasu do czasu, w pewnym, być może niezauważalnym dla innych, stopniu udaje mi się na chwilę wyrwać ze 'schematu'. To daje siłę do kolejnych prób. I tak już chyba pozostanie. Mam nadzieję.
Podobno im człowiek starszy tym częściej podsumowuje swoje życie. Chyba się starzeję, bo kilka lat temu zrobiłem takie podsumowanie. I wyznaczylem sobie cele 'długoterminowe'. Nigdy tak nie robiłem, uważałem że życie trzeba zmieniać tu i teraz, a na wszystko co odległe i tak mamy niewielki wpływ. Ale tym razem spróbowałem. Plan był rozłożony mniej więcej na 4-5lat i zakładał 5 celów (w tym 3 sportowe). Zdobycie Korony Gór Polskich jest jednym z nich. Co do pozostałych - idzie mi podobnie. Jestem w trakcie (jeden już w zasadzie osiągnięty) . Za rok mija założony czas.
Zobaczymy....
Dodaj komentarz