Dzień 12 - Góry Bystrzyckie
Znowu dziś widzę zachód słońca
Znowu udało się doczekać końca
Mniej szczęścia mieli - ilu ich było?
Wielu. Nawet ich nie liczyłem.
Codzienne żniwo swoje zbieram
Kres podróży każdego dnia
Być czy mieć? Takie dwa pytania
Bliżej ku celom - posiadania
No tak. Jak się jest w górach przez 2 tygodnie to trzeba się liczyć z tym, że w końcu musi przyjść załamanie pogody. Prognozy na dziś były jeszcze w miarę niezłe, ale od jutra cały tydzień kiepsko.
Postanowiłem więc wykorzystać dobrą formę fizyczną i to że wczoraj uszczknąłem 9km z dnia dzisiejszego. Zaplanowałem dziś zrobić resztę trasy dnia dzisiejszego oraz cały plan na jutro.
Innymi słowy skracam pobyt o jeden dzień, ale trasa pozostaje niezmieniona.
Taki plan wymagał ode mnie pobudki o 5.30. Zjadłem kanapkę i z małym plecakiem ruszyłem o 6 na Jagodną. Na szczyt wszedłem tuż przed 7. Niebieski szlak wiedzie głównie szeroką szutrową drogą bez widoków (jedynie fragment lasem). Przed 8 jestem z powrotem w schronisku, jem śniadanie, zwijam sprzęt i przed 9 ruszam czerwonym szlakiem do Długopola Zdrój. Na tym kończy się krótki pobyt w górach Bystrzyckich. Od tego momentu zaczyna kropić deszcz. Docieram do Długopola przed 11 i od tego momentu zaczynam plan z dnia jutrzejszego. Tam przeżywam chwile grozy na drabinie
(jak się później okazało szlak szedł gdzie indziej).
Następnie czerwony szlak wiedzie nas przez bardzo malownicze pola zbóż do Wilkanowa i Marianówki.
Za Marianówką wybieram stromy żółty szlak do schroniska na iglicznej
Zaczyna padać znacznie mocniej. W schronisku jestem 14.30, posilam się i schodzę do Międzygórza. Tam miła niespodzianka w postaci pięknego wodospadu.
Zaopatruję się w 4,5l wody i sporo jedzenia. Ruszam do Schroniska na Śnieżniku. Teraz już leje. Plecak i namiot przyjęły sporo wody. Myślę, że aktualnie na plecach koło 25kg. Spieszę się jak mogę, bo to żadna frajda iść w ulewie, ale 700m przewyższenia gdy masz już w nogach prawie 40km to jest wyzwanie. Wreszcie, tuż przed 18 docieram na miejsce. Jestem skrajnie zmęczony. Noc w pokoju 20 osobowym.
Dziś padł rekord, jeśli chodzi o dzień z plecakiem.
Łącznie w nogach już 460km. Zostało koło 110.
Jutro zaplanowany piękny dzień na który bardzo czekałem. Trzy najwyższe szczyty trzech różnych pasm. Z tego co widzę pogoda już planuje pozbawić mnie frajdy z jutrzejszej wycieczki. Ale się nie dam!