Kiedy nauczysz się być własnym przyjacielem,
nigdy nie będziesz sam
Czas zdradzić pewien sekret. Wielu z Was zapewne zastanawia się nad narracją moich wpisów w liczbie mnogiej. Przyczyny są dwie. Oczywiście towarzyszycie mi wszyscy, pomagając przezwyciężyć samotność. Ale również fizycznie miewałem towarzyszy.
Wyprawa z założenia miała być samotna. I przez większość taka jest. Niemniej jednak zaproponowałem trzem najbliższym mi osobom, aby towarzyszyły mi przez 2-3 dni każda (każda w innym terminie). Dwie z nich przyjęły zaproszenie i o nich będzie ten krótki wpis. Jedna odmówiła, ale z troski o powodzenie wyprawy. Bała się że za bardzo mnie spowolini. To był również gest przyjaźni.
Lepiej mieć jednego przyjaciela niż 200 kolegów lub 2000 znajomych. Nie mam co do tego wątpliwości. Przyjaciel to skarb. Mam ogromne szczęście że ten skarb posiadam.
Jak się ma takiego Krzysia (a w zasadzie Krzycha) to można iść przez życie z zamkniętymi oczami. Od najmłodszych lat prowadził mnie za rękę, czuwał, ale z odpowiedniego dystansu. Od nikogo nie nauczyłem się więcej - i to nie słuchając co mówi, ale obserwując co robi. To kim dziś jestem to w dużym stopniu jego zasługa (wina? 😜). Z resztą, jak przez 23 lata nie zmieniasz partnera w plażówce to o czymś świadczy 😂. Na tę wyprawę nie puściłby mnie samego. Nawet gdybym nie pozwolił mu ze sobą iść, on by tu był. Jeśli nie ciałem to duchem. Krzychu spędził że mną 4 pierwsze dni. To mu zawdzięczam fajne zdjęcia 'sylwetkowe'. Później tylko selfie albo screeny z filmów. Bo turystów poza weekendami nie widuję na szlakach.
Dziś jako dorosły człowiek nie potrzebuję prowadzenia za rękę. Ale zawsze miło, gdy w dobrym towarzystwie osiągniesz jakiś szczyt (choćby swoich możliwości).
Jeśli nawet to niewiele gorszy😝
Pozostaje jeszcze pytanie jak w namiocie o szerokości 85cm i długości 210cm (wymiary z tropikiem) spać w 2 osoby, zwłaszcza gdy pada i trzeba zmieścić w nim również plecaki? W końcu ja jako gospodarz muszę zapewnić schronienie gościom. No więc tak😂.
Jeśli chodzi o Krzycha to z tej wyprawy najbardziej zapamiętam jego 'świdrowanie na przodku'. W malutkim namiocie siedząc z latarką czołówka na głowie wyglądał jak górnik drażący tunel, za którym podąża reszta, czyli ja. Dodam że pod karimatami leżą wszystkie nasze rzeczy: plecalki, buty itp:
Krzysiu świdrujący na przodku
Paweł a w zasadzie Viks jest ze mną znacznie krócej. Zaledwie 25 lat.
Tylko tyle czasu wystarczyło, aby pomóc porządnie zahartować wcześniej wykuty światopogląd i pomóc dotrzeć do takich miejsc swojego umysłu o których nie miałem pojęcia. Pomimo znaczącej odległości dzielącej nasze miejsca zamieszkania zawsze udaje nam się wyszarpać trochę czasu dla siebie. Także i tym razem stanął na wysokości zadania i pocelebrował ze mną to jakże ważne dla mnie wydarzenie jakim jest ta wyprawa. Zwłaszcza, że nie trafiło na okres dla Niego łatwy. Viks towarzyszył mi wczoraj podczas odpoczynku (pobudka była bolesna😉) oraz dziś w wędrówce na Szczeliniec. Prawdopodobnie również jutro przejdzie że mną cześć trasy. Dalsza trasa już na pewno samotnie. Tzn. z Wami.
Jeżeli gdzieś nie wolno iść - weź ze sobą Viksa💪
Dlatego tak długo zwlekałem z wpisem dotyczącym Krzysia. Chciałem im podziękować równocześnie.
Życzę Wam abyście w swoim życiu mięli tyle szczęścia do ludzi co ja. I pamiętajcie. Nie ilość lecz jakość....